Tag Archive for zapylanie

W Europie brakuje pszczół. Eksperci ostrzegają przed katastrofą żywnościową

pszczelarze_zawodowiPonad połowa państw na naszym kontynencie ma zbyt mało pszczół, by zapylone zostały wszystkie prowadzone obecnie uprawy. Z jednej strony powodem jest wymieranie tych pożytecznych owadów. Z drugiej – boom na biopaliwa sprawił, że znacznie zwiększyły się uprawy i pszczoły po prostu nie dają rady

Dla wielu z nas pszczoła to wciąż jedynie producent miodu. Często zapominamy o ich zdecydowanie ważniejszej funkcji – zapylania roślin. I chodzi tu nie tylko o piękne kwiaty w naszych ogrodach, ale też o rośliny, bez których umarlibyśmy z głodu. Jak szacują eksperci ONZ, pszczoły zapylają 70 ze 100 roślin uprawnych zapewniających ludzkości 90 proc. żywności. Dlatego tak duży strach budzą doniesienia o tym, że populacja pszczół maleje.

Tym razem niepokojący raport ukazał się na łamach „Plos One”. Jego autorami są naukowcy z Uniwersytetu w Reading w Anglii.

Miejsce powstania dokumentu nie powinno dziwić. Z raportu wynika bowiem, że właśnie w Wielkiej Brytanii sytuacja wygląda wyjątkowo źle. Obecnie żyje tam zaledwie jedna czwarta pszczół miodnych, które są niezbędne do zapylenia wszystkich upraw. W wielu państwach europejskich, w tym w Polsce, brakować może nawet połowy pszczół. Ich bezpieczna liczba żyje w Norwegii, Irlandii, krajach Beneluksu, Portugalii i na południu naszego kontynentu.

Jednym z powodów jest wspomniany powyżej wzrost produkcji biopaliw. Pomiędzy 2005 a 2010 r. powierzchnia upraw soi, słoneczników czy rzepaku używanego do produkcji biopaliw powiększyła się trzykrotnie.

Jak szacują brytyjscy naukowcy, w Europie jest obecnie o 13,4 mln pszczelich kolonii za mało. „Przeliczając to na pojedyncze owady, potrzebujemy dziś dodatkowych 7 mld pszczół, by wszystkie europejskie uprawy zostały zapylone na czas” – piszą autorzy raportu. Jeden z nich, prof. Simon Potts, mówi wprost: – Jeżeli natychmiast czegoś nie zrobimy, w przyszłych latach czeka nas katastrofa.

Problem w tym, że trudno się spodziewać, że uprawy pod biopaliwa się skurczą. Dyrektywa UE zakłada, że do 2020 r. 10 proc. paliw wykorzystywanych w transporcie ma pochodzić ze źródeł odnawialnych (trwają jeszcze negocjacje w tej sprawie).

Rozrost upraw to jedno, inną sprawą jest ginięcie pszczół.

Zdaniem wielu ekspertów jednym z głównych winowajców odpowiedzialnych za zbyt małą liczbę europejskich pszczół są pestycydy z grupy tzw. neonikotynoidów. Pszczoła poddana działaniu takiego środka wylatuje z ula, ale już do niego nie wraca – zapomina drogę powrotną. Niedawno Unia Europejska wprowadziła dwuletnie moratorium na stosowanie środków owadobójczych z rodziny neonikotynoidów.

Ginięcie pszczół to oczywiście nie tylko problem europejski. Zmagają się z nim pszczelarze niemal z całego świata. Najgorzej jest w USA – każdego roku tamtejsza populacja pszczół zmniejsza się aż o 30-35 proc. Zjawisko to nazwano CCD (Colony Collapse Disorder), czyli syndrom ginięcia pszczelich rodzin. Amerykańscy pszczelarze opowiadają, że wygląda to tak, iż nagle pszczele rodziny po prostu znikają. Ule pustoszeją, a w okolicy nie ma śladu martwych owadów.

A jak na tle USA i Europy Zachodniej wypada Polska? No cóż, nie jest tak źle. W 2011 r. zginęło 18 proc., a w 2010 r. – 15 proc. naszych pszczół.

Wrogiem numer jeden polskich pszczół nie są neonikotynoidy, których nigdy nie stosowano u nas w jakichś wyjątkowo dużych ilościach, a i opryskiwane nimi plantacje były o wiele mniejsze niż te na Zachodzie. Pszczoły zawsze potrafiły więc przelecieć na inną bezpieczniejszą uprawę. Głównym zabójcą naszych pszczół jest pasożyt – roztocze Varroa destructor. Szkodnik, którego można by porównać do pchły pszczelej, odżywia się krwią owada i wywołuje chorobę – warrozę. Jeżeli pszczelarz odpowiednio szybko i skutecznie nie wkroczy z leczeniem, oznacza to zagładę całej pszczelej rodziny.

Sytuacja polskich, europejskich i światowych pszczół i zapylanych przez nie upraw – a więc i ludzi – nie wygląda różowo. Recepta na zaradzenie kłopotom? Autorzy raportu w „Plos One” liczą, mniej lub bardziej naiwnie, że pomocną rękę wyciągnie do nas matka natura i skoro w ulach brakuje pszczół, to ich pracę wykonają dziko żyjące pszczoły samotnice, zastępy trzmieli i muchówek.

Źródło:m5457453

 

SOS dla pszczelarstwa

Piotr Mrówka wiceprezes Stowarzyszenia Pszczelarzy Zawodowych

Milion pni pszczelich z produkcją około 15 tysięcy ton miodu rocznie stawia nas na czołowej pozycji producentów miodu w Europie. Ale czy naprawdę nie ma się czym martwić? – rozważa Piotr Mrówka, wiceprezes Stowarzyszenia Pszczelarzy Zawodowych, właściciel Gospodarstwa Pszczelarskiego MRÓWKA

Pszczelarstwo w Polsce to z reguły świat ludzi „wcześniej urodzonych”, prowadzących pasieki hobbistyczne i ujęcie ich działalności w statystykach jest trudne. W sprawozdaniach dotyczących ilości rodzin pszczelich w Polsce, czy produkcji miodu, niejednokrotnie wiele jest nieścisłości. Optymistyczne relacje Ministerstwa Rolnictwa lub Polskiego Związku Pszczelarskiego dalece odbiegają od rzeczywistości, gdyż są oparte na założeniach, w których przyjmuje się przyrostowe stany rodzin, wynikające ze zgłoszeń weterynaryjnych pszczelarzy, którzy zaewidencjonowali swoją pasiekę w przeszłości. Tymczasem niektórzy z nich już nie żyją, a ich pasieki przestały istnieć, albo zmieniły swoją wielkość lub właściciela i w takim przypadku w ewidencji liczone są powtórnie. Z kolei dane PZP opierają się na zgłoszeniach rodzin zazimowywanych, z których wiosną każdego roku wypada z produkcji ponad 30% rodzin pszczelich. » Read more..